Nikogo nie było widać. Wszyscy gdzieś znikli... Zobaczyłam zegarek. Była już 10:30... Pewnie każdy już po śniadaniu... "Ciekawe czy coś zostało dla mnie" pomyślałam, i lekko się naburmuszyłam, że mnie nikt nie obudził. Poszłam się przebrać i wykąpać.
Dochodziła godzina jedenasta, zmierzałam do jadalni. Nikogo już nie było. Trudno się dziwić, bo śniadanie mamy o 8:00. Poszłam do Toshie. Była naszą kucharką, bardzo ją lubiłam. Czasem gotował też u nas jej ojciec, Inuzo.
- Hej.-powiedziałam z uśmiechem na ustach. Ale sądzę, że jej nie przekonałam.
- Witaj. Zadaje mi się czy nasza perełka, spóźniła się troszeczkę na śniadanko? - odwzajemniła uśmiech.
- No masz rację. - usiadłam przy blacie kuchennym - Zaspałam. Ale może zostało coś dla mnie? - spytałam z nadzieją, bo byłam strasznie głodna.
- Jasne, że tak. Co Ci zrobić? Masz na coś szczególnego ochotę? - Spytała z chytrym uśmieszkiem wyciągając talerz z szafki.
- Uhm... - zastanowiłam się chwilkę - Nie będę Cię przemęczać. Możesz mi po prostu zrobić kanapkę. - Uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie ma sprawy. To może Nutella? - zaproponowała Toshie.
- Oho! - Wykrzyknęłam radośnie.
Podczas gdy mi robiła śniadanie, i gdy je jadłam, rozmawiałyśmy trochę, opowiadała mi o sobie i swojej rodzinie. Nie wiedziałam, że jej siostra nie dawno urodziła. Ucieszyłam się bo lubię takie malutkie szkraby. Powiedziała, że może kiedyś mnie zabierze do niej, jeśli dyrektor pozwoli.
Wróciłam do mojego pokoju. Ayashi od razu do mnie podbiegła i zapytała się co się stało, że nie było mnie w nocy w pokoju i na śniadaniu. Była moją dobrą kumpelą, ale nie przyjaciółką.
- Nic konkretnego. Po prostu, nie umiałam zasnąć i poszłam do Kinu. - wyjaśniłam, ale widziałam na jej twarzy niedowierzanie.
- Nie kłamiesz?- popatrzała na mnie z podejrzeniem.
- Nie. Nie mam powodów. - zapewniałam.
- Ale przecież, raczej nie lubisz spać z kimś, i nie lubisz prosić o pomoc. A szczególnie w takich sytuacjach, żeby nie było, że jesteś tch... - nie musiała kończyć.
- Nie mów. Masz rację. Ale tak jakoś wyszło.
- Coś kręcisz? Po za tym, kiedyś też tak było i zeszłaś do mnie z góry. Nie leciałaś od razu do opiekunek...- ciągła mnie za język.
- Dobra zgadłaś. Powinnaś zostać detektywem, albo kryminologiem. Ech...Byłam w łazience, i jakiś hałas mnie przestraszył. Bliżej miałam do pokoju Kinu, dlatego do niej poszłam. - Uf, wygrzebałam się z opresji..
- Niech Ci będzie... Ale mam Cię na oku... - Popatrzyła na mnie przymrużonymi oczami, wywróciłam oczami i weszłam na "moje piętro". Lubiłam przesiadywać na moim łóżku. Było takie wysokie. Jak coś mnie gnębiło to miałam wrażenie, że nikt mnie nie widzi, bo nie dosięga tak daleko wzrokiem.
Nadeszła pora obiadowa. Zawsze pierwsza leciałam do stołu, ale jakoś dzisiaj nie miałam ochoty jeść. To przez to co się działo ostatniej nocy, po tym co się dowiedziałam nie mogłam o tym zapomnieć. Ciągle myślałam o mojej mamie. Zastanawiałam się czy jeszcze jest na tym świecie...
- Mishi! - krzyknęła zatrzymując się w progi moja kumpela.
-Hmn..? - mruknęłam.
- Nie słyszałaś? Był dzwonek na obiad. - nie zareagowałam - Halo! OBIAD! - to hasło już na mnie tak jie działało. - Podeszła do mnie, szarpnęła moją kołdrę i kazała mi wstać.
- Dobra, dobra już idę. - powiedziałam sucho.
- Ej! Co jest grane? - zmartwiła się Aya - Jest obiad, powinnaś już dawno być przy stole? Brak power'u? - zapytała z uśmiechem, chciala mnie rozbawić.
- Może - syknęłam chamsko.
- Może? Coś ukrywasz odwróć się do mnie! Nie lubię gadać z plecami.
- Ech - westchnęłam, obróciłam się i kilka centymetrów przed moją twarzą zobaczyłam jej nos. Stała na drabince od łóżka.
- Od razu lepiej -Ciepełko się uśmiechnęła - To jak? Obiadek Cię wzywa... Nie słyszysz?... - poruszyła brwiami.
- Nie! - krzyknęłam i usiadłam na łóżku- może nie mam ochoty?! Przesuń się, chcę zejść!
- Dobra... - posmutniała i się przesunęła, a ja zaczęłam na nią nalatywać. Wyżyłam się na niej... Czemu? Dlaczego to zrobiłam?! Nie wiem...Nigdy mi się to nie zdarzało, żebym wyżywała się na innych... To przez ten list! Jeszcze nigdy się aż tak nie kłóciłyśmy, owszem czasem następował wymiana zdań, ale nigdy na nią nie krzyczałam...
Cała nabuzowana ruszyłam w stronę jadalni, a ona za mną. Nie usiadła obok mnie, chociaż było wolne miejsce... Zrozumiałam, że ją skrzywdziłam... "Może ja nie byłam jej przyjaciółką, ale ona mnie za nią uważała, i ona była moją.." pomyślałam, i w tym momencie w mojej głowie zagrzmiało "była"... Zorientowałam się, że użyłam czasu przeszłego... "Nie mogę się poddać, to do mnie nie podobne! Będę walczyć! Może nie jest za późno.... " zastanawiałam się, jedząc ogórkową.
Po obiedzie, siedziałam i czekałam aż wszyscy wyjdą, nie chciałam się pchać. A po za tym, postanowiłam pomóc posprzątać, po jedzeniu Mai, i Tai, one najczęściej były za to odpowiedzialne. Miałam wtedy czas na przygotowanie się na rozmowę z Ayashi. Na szczęście dzisiaj zajęcia, kończyły się wcześniej. Dzieci które jeszcze nie chodziły do szkoły podstawowej, gimnazjum itd. miały zajęcia w sierocińcu. Tylko potem o 16 mieliśmy jakieś dodatkowe "zanudzanie"... Nie trwało długo. Bo tylko pół godzinki, i co prawda nie było obowiązkowe, ale opiekunki gniewały się gdy nas na nim nie było.
_____________________________________________________________
Oto kolejny rozdział, liczę na wasze komentarze, i mam nadzieję, że nie zanudzam dramatem... ;/
Niestety taka moja Wena, jak coś to do niej z pretensjami się zgłaszać xD
Wybaczcie za końcówkę, zepsułam ją, wiem. :(
Wybaczcie za końcówkę, zepsułam ją, wiem. :(
Jeśli macie jakieś propozycje, albo jakieś uwagi to piszcie w kom. albo na gg : 7373794
Miłego czytania, pozdrawiam
Cyśka ^^
Super! jestem Twoją największa fanką!
OdpowiedzUsuńoby tak dalej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
jak olejesz bloga to pujde się zabić :((((
wszystkie moje kolerzanki lubiom Twuj blog!
nawet moja mama czyta
i pies
P.S idź się utop ;|
wcale nie!
Usuńwogóle to ten blog jest fajny...
mój pies tez czyta ;))))))))))))))
nic się nie martw Cyćka!
Ah.... Cyśka! :) Niezły dramacik :):) ;p;p
OdpowiedzUsuńhahaha Cyśuńko nasza! Ty zdolniacho :p
OdpowiedzUsuń