sobota, 10 marca 2012

Rozdział 2. "Prawda czasem boli..."

Minęły dwa miesiące. Moja niecierpliwość rosła. Stawałam się bardziej nieznośna, opryskliwa. Wydawało mi się, że każdy coś podejrzewa. Nawet z Kinu już się nie dogadywałam tak dobrze.
- Mishi, pamiętaj, że zawsze możesz ze mną porozmawiać. Oczywiście nie nalegam, ale martwię się o Ciebie.- coraz częściej Kinuyo, proponowała mi pomoc.
-Naprawdę nic się nie dzieje. Wy jesteście jacyś podejrzliwi i tyle. Jak będzie potrzeba to  będę mówić. Ale nie teraz, bo nie ma o czym. - uspokajałam opiekunkę.
 Ona tak się o mnie martwiła. z resztą bardzo mnie lubiła i przykro jej było, że się gorzej dogadujemy. I nie rozmawiamy już tak swobodnie jak kiedyś. Gdy na nią patrzałam, albo obserwowałam lub podsłuchiwałam rozmowy z innymi opiekunkami, tak jak z Maią, to serce mi się rozdzierało. Maia też była fajna, ale to już nie była marszczko-ustna starsza pani.  Maia pracowała u nas od 2  lat. Tak mi mówiono.

  ***

 Pewnej wtorkowej nocy nie umiałam zasnąć. Co chwilę obserwowałam karteczkę z hieroglifami z nadzieją, że uda mi się to odszyfrować. Ale nadzieja jest przecież matką głupich. Spojrzałam na zegarek. Była już 23:20. Dla nas to już bardzo późno, bo kładziemy się  koło godziny 20:00.
 Wiedziałam, że szybko nie zasnę, a gdy rozmyślałam, to różne myśli krążyły po mojej głowie. Najbardziej dręczyło mnie "idź do Kinu, ona zrozumie, pomoże". Ponieważ nie dawało mi to spokoju, ruszyłam, w stronę jej pokoju. Szłam, w mojej błękitnej koszuli nocnej, długim, ciemnym korytarzem tylko w niektórych miejscach się rozjaśniało - przy łazienkach. Szłam powoli. Nawet wolniej od ślimaka! Nie wiedziałam do końca czy tego  chcę. W końcu po 5 minutach doszłam do drzwi opiekunki. Pod nimi było widać strugę światła. "Jeszcze nie śpi" pomyślałam. Stałam tam chwilę, aż w końcu odważyłam się zapukać. Gdy usłyszałam, jak Kinu wstaje i podchodzi do drzwi, miałam ochotę uciec jak najszybciej... Niestety było  już za późno. Stanęłam w oślepiającym, żółtym świetle. 
- Mishiko?! - Strasznie się zdziwiła, i gestem zaprosiła mnie do środka. - Jeszcze nie śpisz? Co się stało skarbie? - zapytała pełnym troski tonem.
- Nieee... - wymamrotałam - Wiesz... - zaczęłam pomału -Przepraszam za moje ostatnie zachowanie... Głupio mi...
- Kochana, nic się nie stało. Już dobrze - wyszeptała, i przytuliła mnie.
- Ale ja... przychodzę z pewną sprawą. Nie umiem już dłużej czekać... - mamrotałam pod noskiem.
- Słucham cię, moje maleństwo - delikatnie mnie nakłaniała do mówienia.
Pokazałam jej plecy  Ishi. Nie zrozumiała. Myślała, że się zamartwiam dziurą, na pleckach pluszaka.
- Ciociu, nie  o to chodzi - powiedziałam z pouczeniem i powagą - zobacz co tam znalazłam... - pokazałm jej w tym momencie kopertę z moim imieniem. Widać było, że nie rozumie.
- Bo ja nie wiem, co tam jest napisane... Wiem tylko, że jest moje imię. Ale liczy się środek, a nie mam pojęcia co to...
- Ach tak... Daj, zobaczymy - zachęcała mnie delikatnym tonem, do oddania jej mojej karteczki.
- Tylko, że ... Ja nie wiem czy chce to odsłuchać...
- Rozumiem. - Uśmiechnęła się do mnie ciepło - zrobimy tak: przeczytam ją sobie po ciuchu i sprawdzę co am jest? Dobrze?
- Okej. Jesteś genialna.-przytuliłam ją i cmoknęłam przyjaźnie w policzek.
Zaczęła czytać. Była skupiona, i zdziwiona. Chyba nie dowierzała temu co przeczytała.
- I co? Co tam jest? Coś nie tak?... - zaniepokoiłam się - nie milcz już! Powiedz coś! - nalegałam.
- Ech... Dobrze przeczytam Ci. Ten list jest od twoich rodziców... - powiedziała spokojnie. Bała się jak na to zareaguję.
Osunęłam się trochę usiadłam prosto, i spuściłam głowę. Zastanawiałam się czego się dowiem... Bałam się prawdy. Ale nie miałam już i tak nic do stracenia. A przecież napisali to do mnie, więc mieli dla mnie wiadomość.
- Przeczytaj. Proszę... - powiedziałam cichutko.
- Ech - westchnęła i zaczęła czytać - Droga Michiko, mam nadzieję, że znalazłaś ten list, i że jak zobaczysz od kogo jest, to nie zrezygnujesz i będziesz czytać dalej. Michi, przepraszam za to, co się stało. Nie chcieliśmy tego. My Cię kochaliśmy, zawsze będę kochać. Nawet jeśli mnie nie będzie przy Tobie to będę z Tobą w duchu. Nie wiem, jak teraz wyglądasz, jak się ubierasz, gdzie jesteś. Ale to nic nie znaczy. Piszę ten list żeby poinformować Cię o tym co się stało. Pewnego dnia jechaliśmy do sklepu. Całą rodziną: Ja, Ty i tata. Ojciec prowadził samochód. Jechaliśmy ostrożnie, ale nie możemy mówić za innych. Ja jechałam z Tobą z tyłu. Mieliśmy wypadek. Wielki. Ale nie będę go opisywała. Nie mam na to miejsca, wybacz. Wszyscy byliśmy ranni, ale ojciec ucierpiał najbardziej. Wszyscy trafiliśmy do szpitala. My z niego zdążyłyśmy wyjść... Niestety... Tutaj widać plamy z łez, ale postaram się to odczytać - poinformowała mnie Kinu, i kontynuowała - niestety tacie się nie udało. Zmarł podczas ostatniej operacji. Po niej miało już być wszystko okej... Lekarzom się nie udało. Zostałyśmy same. Zawsze Seitaro zarabiał. Był głową rodziny. Gdy odszedł, wszystko zaczęło się komplikować. Zostawił mi jego kredyt, który jakoś musiałam spłacić. Szukałam pracy. Na marne. Wiedziałam, że kiedyś komornik nas dopadnie. Tak też było, zostałyśmy bez dachu nad głową. Na szczęście była jeszcze moja mama. Mieszkałyśmy u niej, ale nasze szczęście nie trwało długo, po półtora miesiącu, wybuchł pożar, babcia została bardzo poparzona, starali się ją odratować, nic z tego. Umarła po tygodniu. Nie miałyśmy już gdzie mieszkać. Zaczęły się problemy z Tobą. Chcieli mi Ciebie zabrać, jedyne co mi pozostało. Byłaś, jesteś jedynym co mam. Zaczęłam się chować, uciekać, jak najdalej. Nie długo. Znowu nas znaleźli. Tym razem na dobre. Wzięli nas siłą, do jakiegoś przytułku. Po czym odbyła się rozprawa sądowa i zostałam pozbawiona praw rodzicielskich. Zabrali mi Ciebie na zawsze. Nawet nie wiem gdzie. Nie mogli mi powiedzieć. Nie wiedziałam gdzie mam Cię szukać, mimo to się nie poddawałam i szukałam. Teraz mam tylko nadzieję, że odczytałaś list. Pamiętaj Kocham Cię. Mamusia Tamaki. ;* - podała mi kartkę. Gdy zobaczyłam miejsca ze łzami, przyłożyłam ją do piersi skuliłam się w kłębek i zaczęłam szlochać. Kinuyo otuliła mnie, zaczęła pocieszać i całować w czoło. Po chwili zasnęłam...

________________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że nie przegięłam, i nie zanudziłam. Proszę o komentarze ;)
Pozdrawiam.
Cyśka ^^

5 komentarzy:

  1. Cudownyy . ;D
    <33
    Zapraszam do mnie ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam u Cb :P A w ogóle wiesz, ko ja jestem? xD

    OdpowiedzUsuń
  3. uu... Rozkręca się!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd ty bierzesz pomysły dziewczyno?? o.O

    OdpowiedzUsuń
  5. Cyśka :*
    jak dla mnie genialne ,,skąd ty bierzesz te pomysły?"

    OdpowiedzUsuń