poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział 4. "Naprawimy To..."

Dochodziła 16, przez ten cały czas starałam się unikać, Muli ( to jej przezwisko, bo jedyna w sierocińcu jest mulatką), na którą dzisiaj tak nakrzyczałam.
Zaczęłam zachowywać się normalnie i obserwować ją przed 16, gdy szykowała się na zajęcia. Udawałam, że też to robię. Starałam się jej na tyle przeszkadzać, żeby się spóźniła. Udało mi się. Zazwyczaj dopinam swego. Zorientowałam się, że wszyscy już poszli, bo zapadła cisza dookoła. Po za tym była już 16:03. Przestałam udawać, że się szykuję do wyjścia i chwyciłam Ayashi za łokieć, aby się odwróciła.
- Puść! Śpieszę się, i tak już jestem spóźniona - starała się wyrwać.
- Wiem. Zrobiłam to specjalnie. - oznajmiłam spokojnie.
- Co?! - Oburzyła się i spojrzała na mnie pierwszy raz od pory obiadu - Przecież wiesz, jak tego nie lubię! Nienawidzę się spóźniać! - coraz bardziej się denerwowała.
- Tak wiem. Ale chcę z Tobą porozmawiać... Ale ...
- Nie mamy już o czym rozmawiać! - przerwała mi.
- Nie prawda, dobrze wiesz, że tak nie jest... - mówiłam spokojnie. - Usiądź - delikatnie wzięłam jej rzeczy z ręki. Usiadła na swoim łóżku. Ja obok niej,
- Posłuchaj... - powiedziałam pomału.
- Ciągle to robię. - powiedziała sucho i opryskliwie.
- Jest mi strasznie głupio... po tym... no wiesz... - moje oczy zaczynały się pocić...
- Podejrzewam...- nastała krótka cisza - Zraniłaś mnie. - spojrzała na mnie. Ukrywała, że wypowiedzenia tego sprawiło jej ból.
- Wiem. Nie chciałam. Ja tak bardzo nie chciałam. - spuściłam głowę, coraz bardziej zaczynałam płakać.
- A jednak to zrobiłaś. - powiedziała stanowczo.
- Głupio mi! Tak mi Głupio! - wstałam z łóżka, i zaczęłam chodzić po pokoju nerwowo.
- Nie wątpię - nie okazywała ani trochę litości...
- To nie jest łatwe... Ja... Ja... - zaczęłam się jąkać, wybuchnęłam płaczem, upadłam na podłogę i skuliłam w pozycję "żółwia". Nie było reakcji. To pogarszało moją sytuację, bo jeszcze bardziej widziałam, jak mocno ja zraniłam. Nie przypuszczałabym...Po dłuższej chwili, podniosłam się, otarłam oczy, i starałam się uspokoić je i oddech.
Znów usiadłam obok niej i chwyciłam jej dłonie. Pozwoliła mi je trzymać.
- Ayashi... - zaczęłam pomału. Nie chciałam się rozpłakać. - Ja ...Ja.. - wzięłam głęboki oddech - Ja dopiero teraz zrozumiałam, kim dla mnie byłaś.. Jesteś - poprawiłam się szybko. - Mam nadzieję... Że jesteś... Nie doceniałam, tego co dla mnie robisz... Jesteś dla mnie jak siostra... Taka starsza, która się o mnie troszczy. Która nie umie znieść jak się smucę. - widziałam łzy napływające do jej oczu - Tylko... tylko teraz... - Puściłam ją i usiadłam prosto, zakrywając twarz dłońmi. - Teraz już nie zasługuję na to miano. Za mocno Cię zraniłam... - chciała coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do słowa - Nie. Nic nie mów. Nie musisz. Wiem. Wiem, że to było za mocne uderzenie, żeby je wybaczyć... - łzy potokiem spływały po moich policzkach, zacisnęłam powieki, przełknęłam ślinę. Aya siedziała w ciszy i patrzała na mnie. - Przepraszam... bardzo przepraszam. Nie chciałam... Nie chciałam... wybacz... - Dodałam powoli i spokojnie.  patrząc jej w w brązowe oczka przy ostatnim słowie. Siedziałyśmy tak sekundę, ale dla mnie ona trwała wiecznie. Odwróciłam wzrok i wybiegłam z pokoju.

_____________________________________________________

Sorki, wiem miało być już bardziej kolorowo... Ale tak jakoś wyszło. Wybaczcie. Ale obiecuję, że następny będzie weselszy ^^. Piszcie komentarze. Proszę ;D
Uwaga: Zmiana w 3 rozdziale przy kłótni ^^, sorki za zamieszanie ;]
P.S. Posyłajcie propozycje, uwagi, cokolwiek na gg, (lub w komentarzach ;p ) : 7373794

Pozdrawiam, buziaki 
Cyśka ^^

1 komentarz:

  1. uuu!! Czekam na następny! Trochę krótki ale fajny!! :):)

    OdpowiedzUsuń