czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 5. "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni"

Usłyszałam pukanie do drzwi łazienki. Jednak mój wzrok się nie mylił. Ktoś mnie widział, gdy wybiegałam. Nie miałam ochoty teraz z nikim gadać, a już na pewno nie z opiekunkami. Siedziałam cicho. Starałam się tłumić mój płacz. Nie szło mi to najlepiej.
- Michiko, To Ty? - usłyszałam skrzeczący głos Rei. Chyba była zła, że trzasnęłam drzwiami i nie ma mnie na zajęciach.
Nie odpowiedziałam, wiedziałam, że to nie jest superowe rozwiązanie, ale udawałam, że mnie tam nie ma.
- Michiko! Młoda panno, wyjdź stamtąd! - denerwowała się coraz bardziej, nienawidziła mnie. - Nie udawaj i nie rób ze mnie głupiej blondynki z dowcipu! - w tym momencie pomyślałam "upss, za późńo", a tak się składa, że była cudowną plastikową blondi.
- Przeginasz. Lepiej wyjdź i nie pogrążaj się bardziej. - groziła - Dobra. Nie będę się z tobą użerać, małolato. Nie dosięgasz mi do pięt! Szkoda słów! - "ciekawe kto komu", zawsze gdy coś mówiła w mojej głowie budził się mistrz ciętej riposty. - Sama tego chciałaś. Idę po dyrektora, zobaczymy czy dalej będzie tak miło.
Jeszcze coś tam mamrotała i chyba odliczała, nie wiem. Zatkałam uszy, żeby nie słyszeć tego warkotu. Gdy się uciszyło, zorientowałam się, że poszła. Po plecach przeszedł mnie dreszczyk. Jednak dyrektor, to dyrektor. Wolałam nie ryzykować, więc musiałam coś wymyślić. Nie trwało to długo. Po cichutku zakradłam się do innej łazienki. Dalej płakałam, ale teraz bardziej działała na mnie adrenalina. Po chwili usłyszałam zbliżające się kroki, a później rozmowę.
- Ta dziewczynka, jest w tej ubikacji i mnie ignoruję. Tak jak wspomniałam, nie wykonuje moich poleceń.
- Nikogo nie słyszę, a podobno płakała, tak? - dopytywał się trochę suchym, obojętnym głosem dyrektor.
- Oczywiście. Pewnie znowu udaje. Michiko? - zwróciła się do mnie.
Nastała krótka cisza.
- Michiko, moja droga. Nie chowaj się i wyjdź stamtąd. - powiedział miło Takeshi.
- Tak jak myślałam. Bezczelna, nawet pana będzie ignorować. Pff! - irytowała się.
- Ech...- westchnął, jakby chciał powiedzieć "Kogo ja zatrudniłem..." - Wchodzę. - uprzedził, po czym otworzył drzwi. - Zamknięte, tak? Rozumiem, że nie odróżniamy otwartych od zamkniętych drzwi - jego głos wbił się w nią niczym sztylet.
- Jak pani widzi nikogo tu nie ma.
- Ale... Dyrektorze...
- Niech się pani nie kompromituje. Odciągnęła mnie pani, od bardzo ważnej sprawy, tylko po to bym "zwiedził", jakże cudowną łazienkę. Czy pani jest poważna? Takie problemy powinna pani umieć załatwiać sama. Widzę, że będę musiał się poważnie zastanowić nad pani posadą. - powiedział poważnie.
- Ale...
- Panno Rei. Dość. Niech pani wraca do pracy... - zarządził -  Póki pani ją ma - dodał cicho i odszedł.
- Uh! Ta mała zrobiła ze mnie wariatkę! Jeszcze tego pożałuje... - wysyczała przez zęby
Czułam się trochę lepiej przez ten incydent, ale szybko powróciły myśli o tym co się stało w pokoju.
Po pewnym czasie usłyszałam nadchodzący tłum. "Oho, skończyły się zajęcia" pomyślałam. Nie sądziłam, że jest 16:30. "Teraz już nie porozmawiam na spokojnie z Aya" zmartwiłam się.
 - Siemka, widzieliście Michi? Szukam, jej i szukam. Chyba się pod ziemię zapadła - usłyszałam radosny głos Naomi.
- Nie. Nie mam pojęcia gdzie jest. - odpowiedział jej jakiś głos. Nie rozpoznałam go.
- Ech... Szkoda. Mam coś dla niej.
- Jeśli chcesz to możemy jej to przekazać, jak ją spotkamy. - zaproponował inny głos, którego także nie rozpoznałam.
- Nie trzeba. Dam se rade. - odpowiedziała z dumą.

~Ze strony Naomi~

Zapukałam do drzwi pokoju poszukiwanej. Nie było jednak odpowiedzi, więc weszłam. Zobaczyłam siedzącą na łóżku Ayashi. Wpatrywała się w jeden punkt - o ile sie nie mylę, a wiem, że nie - mokrymi oczami.
- Aya? -zapytałam niepewnie.
Podniosła wzrok. Matko! Co to było?! Jakieś straszydło. Co ona robiła, nie wiem, ale wyglądała strasznie...
- Coś nie tak? Gdzie Michi?
- Nie wiem.
"Nie wiem"? Zdziwiłam się. Ona zawsze wiedziała gdzie, co, jak, kiedy robi Michi. Ogólnie z jej ust rzadko padały słowa "nie wiem", a już na pewno nie na temat Michiko.
- Dobra. Nie będę sie mieszać. Tylko mam do ciebie prośbę. - Uśmiechnęłam się.
- Hę?
- Jak wróci to przekaż jej to. Ucieszy się. - mówiłam radośnie. Mi w szczęściu, raczej nie przeszkadza czyjś smutek, a już na pewno nie jej. Nie przepadałam za nią. Ona rujnowała Michi!
- Jasne. Przekażę. - odpowiedziała bez kapki entuzjazmu i wzięła ode mnie kartkę. Wyszłam, mało się nią przejmując.

~Ze strony Michiko~

Rozmyślając, siedziałam na podłodze łazienki. Nagle usłyszałam pukanie. Wyrwana z przemyśleń, odruchowo odpowiedziałam "zajęte" 
- Jest. -usłyszałam  głos Ayashi. - Michi, wychodź. Wiem, że tam jesteś. - moja wyobraźnia, właśnie stworzyła sobie obraz jej uśmiechniętej twarzy. - No raz, raz. Nie każ mi na siebie czekać... - Cieszyłam się, że ją słyszę, tym bardziej, że w jej tonie, nie było, gniewu, żalu. Jednak nie odpowiedziałam, tylko po chwili, podniosłam się, przetarłam oczy i przekręciłam kluczyk. Wzięłam głęboki oddech, i wyszłam na korytarz.
- Maleńka... - przywitała mnie z troską Aya. Chwyciła mnie za dłonie, ale ja ciągle spoglądałam na stare, beżowe linoleum korytarza. - Spójrz na mnie. - spełniłam jej prośbę. Jej oczy wyrażały miłość, i były w nich promyki. - Nie smutaj. Przecież wiesz, że Cię kocham, nie? - uśmiechnęła się ciepło. Dodało mi to otuchy. Udało mi się przebłagać, moje usta do uśmiechu. Nie był jakiś wyborny, ale się starałam. - Nie gniewam się na Ciebie. Przemyślałam to i... I wtedy działały na mnie emocje. Przyznaję. To był po prostu szok, że tak się uniosłaś. Nie byłam do tego przyzwyczajona, wiecznie uśmiechnięte dziecko, krzyczy. No, niemożliwe. Mów co chcesz, ale nie możliwe.
- Dziękuję... - wymamrotałam.
-  Och, Michi... - powiedziała z szerokim uśmiechem - Przytulasa daj, i jest okej! - szeroko rozłożyła ręce, a ja rzuciłam się na nią. Byłam taka szczęśliwa. Teraz już wiedziałam, że będzie dobrze. Bo przecież, co Cię nie zabije to Cię wzmocni...

\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/

Wielkie dzięki Aya! Bez Ciebie nie byłoby tak dobrze! ;* Dla zrekompensowania swoich win, zapraszam do niej, naprawdę warto ;D   :
 http://animowa.blogspot.com/
A co do rozdziału... Aż tak mi nie wyszedł... Ale jak mówiłam, jest już kolorowo ;D. Proszę, bądźcie delikatni ;p. Jak zawsze przypominam jeśli macie jakieś pomysły, propozycję, to piszcie! Albo w komentarzach, albo na gg: 7373794.
I w ogóle dodawajcie komentarze. One dodają otuchy i motywują. 
Pozdrawiam Cyśka  ;D

3 komentarze:

  1. Jak zawsze świetnie! Cyśka super! Jest on jednak troszkę gorszy od innych ale też super!! :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ijea..... Kiedy będzie rozdział 6? :D I Fotka koperty z listem.... Nono się postarałaś:p Wpadaj do mnie, i pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy 6 nie wiem.. jakoś się zacięłam na tym... Tak jakoś dobry koniec, całości ;p
      ale postaram się odblokować ;D

      Usuń